UNGFELL – Mythen, Mären, Pestilenz

CD / vinyl, Eisenwald, album 2018
(English translation below)

UNGFELL pochodzi z Szwajcarii i jego początki datowane są na 2014 rok. Zatem sami przyznacie, że to dość młody stażem twór. Tym bardziej, że nie doszukałem się żadnych poważniejszych konotacji z innymi hordami. Owszem, Menetekel odpowiadający w 100% za muzykę UNGFELL ma jeszcze swój uboczy projekt o nazwie Wyrgher. Z tego co na szybko sprawdziłem debiutancki materiał, to dość złożony, kakofoniczny i eksperymentalny Black Metal. Wracając jednak do opisywanego 'Mythen, Mären, Pestilenz’, jest to drugi album Szwajcara. Zadziwiające jak ten facet wydał w ostatnich dwóch latach dwa albumy i to na takim poziomie. Pora kończyć wstępne słowo, lecz dodam jeszcze, że logo jakie obrali na albumach idealnie pasuje do muzyki!

Dziesięć kompozycji w stylistyce Black Metalu mocno polanego folkowym akcentem robi cholerne wrażenie. Nie są to oczywiście żadne skoczne popierdółki czy muzyka dla ograniczonych debili, nic z tych rzeczy. Przede wszystkim położono mocny nacisk na stronę Black Metalową kompozycji. Ów folk przejawia się tu w kilku elementach o których warto wspomnieć. A więc mamy trzy utwory instrumentalne, krótkie, ale zupełnie pozbawione instrumentów związanych ze stylistyką BM. Kolejna sprawa to oczywiście otoczka przewijająca się w tekstach przywołujących stare i zapomniane już podania, czarnoksięstwo i postrzeganie śmierci w czasach średniowiecznej zarazy. Praca gitar oparta jest na bogatej linii melodycznej tremolo i kolejny puzzel folkowej układanki. Świetnie dobrane riffy budujące niespokojną atmosferę, porywają słuchacza w zupełnie inny wymiar. Bo jak inaczej można odebrać odgłosy świeboczących ptaków i smutnej gitary akustycznej, które po chwili przechodzą w intensywny Black Metal? Zapewne wiele innych hord dokonywało podobnych zabiegów aranżacyjnych, ale UNGFELL zrobił to w sposób przemyślany. Zdaje się, że owe momenty wstawianych gitar akustycznych w połączeniu z różnymi odgłosami natury pojawiają się w miejscach najbardziej wyczekiwanych. I nie mówię tu tylko o poszczególnych utworach, ale mam na myśli album w całości. Menetekel naprawdę bardzo przemyślał cały aranż tej płyty i wyszło to nader intrygująco. Na potrzebę tego albumu został 'zatrudniony’ Vâlant, który zarejestrował partie perkusji. Muzyk bardzo utalentowany, a jego partie na 'Mythen, Mären, Pestilenz’ to cholerna potęga! Facet miesza średnie tempa z szybkimi blastami, łamie tempa, jest czego posłuchać! Dobrym posunięciem było również postawienie na nie tak do końca czyste brzmienie, albowiem UNGFELL sięgnął po surowe gitary robiące sporo wizgu. Dynamikę podtrzymuje wyraźnie zarejestrowany bas, który pozostaje w kontraście z zupełnie prymitywnymi i chaotycznymi wokalami! Użyty na całym albumie niemiecki język dodaje jeszcze większej twardości muzyce, która i bez tego omamia słuchacza bez opamiętania. Na domiar wszystkiego dochodzą jeszcze czyste wokalizy, o których zapomniałem wspomnieć wymieniając folkowe elementy. Na tym zakończymy.

Chciałoby się rzec, że z zacieraniem łapsk czekam na kolejny album Szwajcara. Dużo byłoby w tym prawdy, ale i też nie do końca byłbym szczery. Powiem tak: chcę się napawać tym albumem jeszcze przez długi czas. Nowe wydawnictwo zakłóciłoby ten proces, więc niech się Menetekel nie spieszy z kolejną dawką muzyki. Konkretny album, dojrzały a zarazem nie został pozbawiony swojego prymitywnego wdzięku. Bo tego ma aż nadto! Słuchać i kupować!

(English version)

UNGFELL comes from Switzerland and its beginnings date back to 2014. So you have to admit that it is quite a young creation. The more so as I have not found any serious connotations with other hordes. Yes, Menetekel, who is 100% responsible for UNGFELL’s music, has his side project called Wyrgher. From what I quickly checked the debut material is quite complex, cacophonous and experimental Black Metal. But back to the described 'Mythen, Mären, Pestilenz’, this is the second album by the Swiss. Amazing how this guy has released two albums in the last two years and at this level. It’s time to end the introductory word, but I’ll also add that the logo they chose for the albums fits the music perfectly!

Ten compositions in the style of Black Metal heavily sprinkled with folk accents makes a hell of an impression. Of course it’s not jumping bullshit or music for limited idiots, nothing like that. First of all, there is a strong emphasis on the Black Metal side of the composition. This folk manifests itself here in several elements which are worth mentioning. So we have three instrumental tracks, short, but completely devoid of instruments associated with the style of BM. Another thing is, of course, the setting, which is present in the lyrics recalling the old and forgotten legends, witchcraft and the perception of death during the medieval plague. The guitar work is based on a rich tremolo melody line and another piece of the folk puzzle. Brilliantly chosen riffs that build a restless atmosphere, carry the listener into a completely different dimension. How else can one receive the sound of twittering birds and sad acoustic guitar, which after a while turns into intense Black Metal? Probably many other hordes made similar arrangements, but UNGFELL did it in a well-thought-out way. It seems that these moments of inserted acoustic guitars combined with various sounds of nature appear in the most awaited places. And I’m not just talking about individual tracks here, but I mean the album as a whole. Menetekel really put a lot of thought into the whole arrangement of this album and it came out very intriguing. For this album, Vâlant was 'hired’ to record the drum parts. A very talented musician and his parts on 'Mythen, Mären, Pestilenz’ are a damn powerhouse! The guy mixes medium tempos with fast blasts, breaks tempos, it’s something to listen to! It was also a good move to opt for not-so-clean sound, as UNGFELL reached for raw guitars making a lot of noise. Dynamics is supported by clearly recorded bass, which is in contrast with completely primitive and chaotic vocals! The German language used throughout the album adds even more hardness to the music, which even without that, dazzles the listener to no end. To top it all off, there are also some clean vocals, which I forgot to mention while listing the folk elements. We’ll end here.

I would like to say that I’m waiting for the next album from Swiss with rubbing my hands together. There would be a lot of truth in it, but I wouldn’t be completely honest either. Let me put it this way: I want to enjoy this album for a long time. A new release would disrupt this process, so let Menetekel not rush with another dose of music. A decent album, mature and yet not deprived of its primitive charm. It has enough of it! Listen to it and buy it!

Tracklist:
1.Raubnest ufm Uetliberg
2.De Türst und s Wüetisheer
3.Oberlandmystik
4.Bluetmatt
5.Die Heidenburg
6.De Fluech vom Toggeli
7.Die Hexenbrut zu Nirgendheim
8.Guggisberglied
9.Der Ritter von Lasarraz
10.Raserei des Unholds

Band:
http://ungfell.bandcamp.com/
https://www.facebook.com/Ungfell-1553339294947606/

Label:
http://www.eisenton.de/
http://eisenwald.bandcamp.com/
https://www.facebook.com/Eisenwaldofficial

Autor: W.