FORSMÁN – Dönsum í logans ljóma

CD / vinyl / cassette, Ván Records / Vánagandr, EP 2021
(English translation below)

Debiutancka EPka FORSMÁN, projektu z Islandii, ukazała się dwa lata temu. Nie wiem w sumie dlaczego dopiero teraz zdecydowałem się opisać ten bardzo dobry materiał, ale lepiej późno niż wcale. Zespół został powołany do życia w 2019 roku i jest to jego jedyne wydawnictwo. Chyba jak większość odbiorców Black Metalu, czekam na ich pełen album.

Cztery utwory jakie znalazły się na 'Dönsum í logans ljóma’, który o ile tłumacz Google nie wprowadził mnie w błąd, oznacza mniej więcej tyle co 'Zatańczmy w Blasku Płomieni’. Materiał trwa trochę ponad dwadzieścia pięć minut i trzeba sobie powiedzieć, że wystarczył by tu jedynie dodatkowy utwór i spokojnie można by było mówić o tym wydawnictwie w kategoriach pełnego albumu. Ba, jest masa albumów nawet krótszych niż czas trwania tej EPki. Upraszczając i mówiąc bardzo ogólnikowo, kompozycje są bardzo rozbudowane i dużym naciskiem na rozwijanie atmosfery. Aura maluje się tu beznadzieją, smutkiem przeszytym wściekłością od bezsilności, wybuchową dawką przekleństwa, pewnym bezkresem, nieskończonością miernoty życia. Od razu spieszę sprostować – nie jest to żaden Depressive czy coś podobnego. Dźwięki jakie ukazuje nam FORSMÁN są rozbudowanym Black Metalem, w którym, że tak powiem, nie ma miejsca na smęcenie.

Muzyka jest dogłębna, wieloformatowa i przestronna – nawet w swojej duchocie dźwięków. Tak, ilość dźwięków jakie się pojawiają jest mnoga, sprawiają wrażenie duszenia słuchacza swoim obfitością, a jednak są przestrzenne. Nie mogę wyjść z podziwu jak wiele tu harmonii, wielowartstwowej melodyki i ujarzmienia tychże w jedną całość. I to nie byle jaką, bo wręcz perfekcyjną. Hipnotyczna natura riffów dorzuca tu swoje przysłowiowe dwa grosze względem odbioru albumu. Jawi się on jeszcze potężniejszym w swojej naturze, niemal – w odniesieniu do aury jaką kreuje – katastroficzny. Jakby otchłań i niebiosa miały zapaść się same w sobie.

Połączenie patentów opartych na hipnotycznych, co więcej, nawet nieco rozmytych gitarach, wraz z ciężkimi rytmicznymi fragmentami utworów – to po prostu sztos. Jakże genialnie zostało to połączone! Wydawać by się mogło, że taki zabieg zmieni lub zaburzy doznania podczas odsłuchu ‘Dönsum í logans ljóma’, a jednak nie, nic bardziej mylnego. Do pełności układu elementów tego albumu dochodzą jeszcze wokale. Barwa głosu jest mniej skrzekliwa, ocierająca się nawet o growle i tym samym materiał zyskuje na dynamice. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko polecić ten zespół i jego twórczość, bo zarówno opisywana Epka oraz nadchodzący (oby!) album zwojują wiele w podziemiu Black Metalu.

(English version)

The debut EP by FORSMÁN, a project from Iceland, was released two years ago. I don’t really know why I’ve only now decided to describe this extremely good material, but better late than never. The band was formed in 2019 and this is its only release. I guess like most Black Metal listeners, I am waiting for their full album.

The four tracks featured on 'Dönsum í logans ljóma’, which, unless the Google translator has misled me, means roughly as much as 'Let’s Dance in the Blaze of Flames’. The material lasts a little more than twenty-five minutes, and it has to be said to yourself that just an additional track here would have sufficed and you could quietly talk about this release in terms of a full album. Well, there are a mass of albums even shorter than the duration of this EP. Simplifying and speaking in very general terms, the compositions are very elaborate and with a heavy emphasis on developing atmosphere. The aura here is painted with hopelessness, sadness stitched with rage from futility, an explosive dose of damnation, a certain endlessness, an infinity of mediocrity of life. I hasten to correct right away – this is no Depressive subgenre or anything like that. The sounds FORSMÁN shows us are expansive Black Metal, in which, so to speak, there is no room for dreariness.

The music is profound, multi-format and spacious – even in its ghostliness of sound. Yes, the number of sounds that appear is plural, they give the impression of suffocating the listener with their abundance, and yet they are spacious. I can’t get out of admiration how much harmony is here, multi-layered melodies and the taming of these into one whole. And not just any harmony, as it’s downright perfect. The hypnotic nature of the riffs here adds its proverbial two cents to the reception of the album. It appears even more powerful in its nature, almost – in relation to the aura it creates – catastrophic. As if the abyss and the heavens were to collapse in on themselves.

The combination of patents based on hypnotic, what’s more, even slightly fuzzy guitars, along with heavy rhythmic fragments of songs – it’s simply a shocker. How brilliantly it was combined! It would seem that such a procedure would change or disrupt the experience of listening to 'Dönsum í logans ljóma’, yet no, nothing could be further from the truth. Adding to the fullness of this album’s arrangement of elements are the vocals. The timbre of the voice is less screamy, even verging on growls, and thus the material gains in dynamics. So I can’t help but recommend this band and its work, because both the described EP and the upcoming (let’s hope!) album will conquer much in the Black Metal underground.

Tracklist:
1. Falsgoð
2. Milli eilífðar og einskis
3. Vonarglæta
4. Hamfarir

Band:
https://forsman.bandcamp.com/
https://www.facebook.com/forsmanband/

Label:
https://van-records.com/
https://www.instagram.com/vanrecords
http://vanrecords.bandcamp.com/
https://www.facebook.com/vanrecs
http://www.vanagandr.is/
https://www.facebook.com/ulfsmessa
http://vanagandr.bigcartel.com/

Autor: W.