ZMORA – Nnajczarniejsza z Nocy
26 października, 2022
CD, Werewolf Promotion, EP 2019
(English translation below)
Pierwsze znaki istnienia ZMORA nakreśliła w podziemiu w 2011 roku genialną taśmą demo „Noc Trupiej Bieli. Noc Przeklętych Wichrów”. Co uderzyło mnie już w tamtym okresie, to niebanalne teksty w języku ojczystym. Owa niebanalność była również wyznacznikiem kompozycji, bo pomimo, że horda uderzyła z surowym Black Metalem, to było w tej muzyce owe ziarno niepokoju. Z niego to wykiełkowało obecne oblicze, które jest chłodne, atmosferyczne, hipnotyczne i po tysiąckroć mroczne niczym najciemniejsze krypty. Na chwilę obecną w skład ZMORA wchodzi dwóch charyzmatycznych i rozpoznawalnych na rodzimej scenie wyjadaczy Black Metalu, a mianowicie Diabolizer (perkusja, wokale) i Bloodwhip (gitary, bas i klawisze). Tak więc zapraszam, ku Ciemności!
Siódmy materiał ZMORA jawi się przede wszystkim surowymi aranżacjami, które nawet mogą uchodzić za prymitywne. Czy to jakiś mankament? Nie sądzę, albowiem właśnie tą rzekomą prostotą duet buduje cmentarną atmosferę. W dźwiękach aż czuć głębię otchłani, która przyzywa spopielone istnienia zagubionych dusz. Noc, zimno, śmierć… Czerń po horyzont. Materiał wzbudza we mnie właśnie takie emocje, potęgując niechęć do świata i życia, do tego co wielu kojarzy się z tym co ludzkie. Wróćmy jednak do aranżacji. Te są dość schematyczne, ale jest to trafiony zabieg. Dzięki temu nie mamy skoków emocji w odbiorze materiału. A ten płynie niczym rzeka plugastw, zaskakując swą nieprzeniknioną dusznością obecności śmierci. Płynący z tej muzyki smutek, pewna refleksja, która zapewne siedzi w naszych umysłach uśpiona, budzi się i pokazuje na jawie, że życie to nicość. A my, jak w tytule pierwszego utworu, stoimy w jej czarnych bramach, tyle że za życia. Riffy gitar, które swym surowym obliczem dosadnie podkreślają teksty, są nader brudne i zimne. Natomiast partie bez przesterowania – kapitalne wstawki! Jak to podbija aurę „Najczarniejsza z Nocy”!!! Co więcej, pojawiające się klawisze niczym klątwa, bezceremonialnie otwierają mogiłę, a ta smrodem rozkładu wabi słuchacza w objęcia śmierci. Wybitnie dobre rejestry perkusji, nadające motoryki nagraniu, mamią pozorną energią. Materiał brnie do przodu, ale chłód całokształtu muzyki spowalnia ten zabieg. Jakież to, kurwa, genialne!!!
Nie wiem jak się sprawy mają z rozpoznawalnością hordy poza granicami naszego kraju, ale wiem, jestem wręcz przekonany, że na to zasługują. Setki, tysiące projektów i zespołów wydanych na przestrzeni ostatnich kilku lat, nawet tych bardziej rozpoznawalnych, to kpina w porównaniu z tym, co oferuje nam krajowa ZMORA. Świetny materiał, gratuluję panowie!
(English version)
ZMORA outlined its first signs of existence in the underground in 2011 with the brilliant demo tape „Night of Corpse White. Night of Cursed Whirlwinds.” What struck me back then were the non-trivial lyrics in the native language. This non-triviality was also a determinant of the compositions, because even though the horde hit with raw Black Metal, there was this seed of anxiety in this music. From it sprouted the current face, which is cool, atmospheric, hypnotic and a thousand times darker than the darkest crypts. At the moment, ZMORA consists of two charismatic and recognizable Black Metal exits on the domestic scene, namely Diabolizer (drums, vocals) and Bloodwhip (guitars, bass and keyboards). Thus I welcome you, towards the Darkness!
ZMORA’s seventh material appears to be primarily raw arrangements, which can even come across as primitive. Is this a disadvantage? I don’t think so, for it is with this supposed simplicity that the duo builds a graveyard atmosphere. In the sounds you can feel the depth of the abyss, which summons the incinerated existences of lost souls. Night, cold, death… Blackness to the horizon. The material arouses just such emotions in me, intensifying the aversion to the world and life, to what many associate with what is human. Nevertheless, let’s return to the arrangements. These are quite schematic, but this is a hit procedure. As a result, we do not have leaps of emotion in the reception of the material. And this one flows like a river of filth, surprising us with its impenetrable suffocating presence of death. Flowing from this music, a certain sadness, a certain reflection that probably sits dormant in our minds, wakes up and shows on the surface that life is nothingness. And we, as in the title of the first song, stand within its black gates, only that in life. The guitar riffs, which with their raw face bluntly emphasize the lyrics, are overly dirty and cold. On the other hand, the parts without overdrive – splendid interludes! How it boosts the aura of „The Blackest of Nights”!!! Moreover, the emerging keys like a curse, unceremoniously open the grave, and this stench of decay lures the listener into the embrace of death. Outstandingly good registers of drums, giving motoricity to the recording, possess an apparent energy. The material surges forward, but the coolness of the overall music slows this down. How fucking brilliant!!!
I don’t know how things are with the recognition of the horde outside our country, but I know, I’m even convinced, that they deserve it. Hundreds, thousands of projects and bands released over the past few years, even the more recognizable ones, are a joke compared to what the domestic ZMORA offers us. Great stuff, congratulations gentlemen!
Tracklist:
1.Czarne bramy nicestwa
2.Przyzywam cię śmierci, wołam przyjdź!
3.Lodowata topiel istnienia
4.Płonące rzeki, czarne wstęgi wieczności
5.Łzy czarnych słońc, martwej ziemi chłód
6.Tam tylko śmierć
Band:
brak
Label:
http://www.werewolf-promotion.pl/
https://www.facebook.com/WerewolfPromotionPL
Autor: W.