CEREMONIAL DECAY – The Crescent and the Cross
1 września, 2022
Tape, Transylvanian Recordings, EP 2021
(English translation below)
CEREMONIAL DECAY to absolutny hołd dla szwedzkiej szkoły Death Metalu prosto z USA. Debiutancka EPka Amerykanów została wydana w formacie kasety magnetofonowej i niestety tylko na tym nośniku, a szkoda. Wersja CD zdecydowanie ucieszyła by kilku wyznawców takich brzmień. Kalifornijczycy zapodali naprawdę świetny ochłap Death Metalowego piekła, ale o tym poniżej.
Jak sam tytuł EPki sugeruje oraz obraz zdobiący front wydawnictwa, mamy tu zestawienie w warstwie lirycznej zagadnień i tarć na przestrzeni historycznej dwóch religii o symbolach półksiężyca i krzyża, czyli w sumie wyznaniami którymi można sobie dupę podetrzeć. W obu przypadkach beznadzieja, ale w jebać to. Oczywiście, nie zarzucam tutaj niczego twórcom „The Crescent and the Cross”, w końcu tematyka jest tu przedstawiana nie w formie gloryfikacji żadnej z frakcji. Sama muzyka to duży hołd dla Dismember, a przynajmniej ja tak odbieram to, co usłyszałem. Jakkolwiek by nie było słychać tu sporo wpływów z okresu albumu „Death Metal”, to CEREMONIAL DECAY dorzuca też tutaj swoje kilka groszy. Przede wszystkim bardzo podoba mi się fakt, że nie ma tu przesadzonej obróbki komputerowej, dźwięk jest naturalny. Całość jest podana w iście staro szkolnym stylu i ma się odczucie, że z utworu na utwór ta EPka coraz bardziej rośnie w siłę. „The Crescent and the Cross” to moc, konkretna kąpiel w ogniu karabinu maszynowego, niszcząca i mordująca w swej naturze mimo sporej dawki melodyjności. Co ważne, to fakt, iż każdy z utworów tu zawartych porywa swoją i wspomnianą przed chwilą melodyką, feelingiem i chwytliwością, tak jak klasyki dobrze nam znane sprzed niemal 30 / 25 lat. Muzycznie się tu wszystko zgadza – jest odpowiednie piaszczyste brzmienie gitar, odpowiednia praca tremolo i otwartych strun przy grze akordami, doskonałe solówki, ochrypłe growle, brak blastów a jedynie średnio szybkie prędkości perkusji i to wszystko jest po prostu pieprzoną doskonałością. Pewnie, takie granie słyszeliśmy już tysiące razy, ale skoro jest tak dobre, to czy nie warto sięgnąć po kolejnego przedstawiciela tegoż gatunku? Według mnie jak najbardziej warto.
(English version)
CEREMONIAL DECAY is an absolute tribute to the Swedish school of Death Metal straight from the USA. The Americans’ debut EP was released in cassette tape format and unfortunately only on this medium, which is a shame. A CD version would definitely have pleased some devotees of such sounds. The Californians have brewed a really great slice of Death Metal hell, but about that below.
As the title of the EP suggests and the image adorning the front of the release, here we have a lyrical juxtaposition of the themes and conflicts throughout history of two religions with the symbols of the crescent and the cross, in other words, religions you can wipe your ass with. In both parables hopelessness, but fuck it. Of course, I’m not accusing the creators of „The Crescent and the Cross” of anything here, after all, the themes are presented here not in the form of glorification of any of the factions. The music itself is a big tribute to Dismember, or at least that’s how I perceived what I heard. However much influence from the „Death Metal” album period can be heard here, CEREMONIAL DECAY also throws in its few cents here. First of all, I really like the fact that there is no exaggerated computer processing here, the sound is natural. The whole thing is given in a truly old-school style, and one has the feeling that from track to track this EP grows more and more powerful. „The Crescent and the Cross” is a powerhouse, a definite bath in machine-gun fire, devastating and murderous in its nature despite a good dose of melodicism. What’s important is that each of the tracks here thrills with its own and the just-mentioned melody, feeling and catchiness, just like the classics we know well from almost 30 / 25 years ago. Musically, everything is right here – there’s the right sandy guitar sound, the right tremolo work and open strings when playing chords, excellent solos, hoarse growls, no blast beats and only medium-fast drum speeds, and it’s all just fucking perfection. Sure, we’ve heard this kind of playing a thousand times before, but if it’s so good, isn’t it worth reaching for another representative of the genre? In my opinion, it’s worth it as much as possible.
Tracklist:
1. The Last Roman Throne
2. Ominous Signs and Ill Omens
3. One Thousand Years Standing
4. Conquest
5. Dawn of the Modern World
Band:
https://ceremonialdecay.bandcamp.com/
https://www.facebook.com/ceremonialdecay
Label:
https://facebook.com/pages/Transylvanian-Tapes/207467939327094
https://transylvaniantapes.bandcamp.com/
https://www.instagram.com/transylvanianrecordings/
Autor: W.