ABHORRENT DEFORMATION – Entity of Malevolence
16 grudnia, 2021
CD, Comatose Music, album 2015
(English translation below)
Nie samą zatęchłą piwnicą człowiek żyje. A skoro na półkach sporo Death Metalu spod znaku Brutal, to czas opisać i jedną z nich. Dlaczego padło na debiut? Ano z prostej przyczyny – po prostu drugiego albumu nie jestem w stanie słuchać. Za dużo tam już inkorporowanych elementów stylistyki core oraz wokalizy Mark De Gruchy są najzwyczajniej słabe. Bardziej krzyczane niż osadzone w growlach, a mi to niestety nie odpowiada. Następca „Entity of Malevolence” starcił też sporo ciężaru w brzmieniu na rzecz czystego, niemalże klarownego brzmienia. Zapewne są zwolennicy takiego grania, a i zespół ma prawo tworzyć muzykę jaką chce. Mi to po prostu nie wchodzi. Dobra, bo to nie miało być o nowym albumie, a debiucie. Poniżej słów kilka o tym morderczym albumie.
Po osiemnastu sekundach intra będącym integralną częścią 'Crown of Worms’ chłopaki uderzają z siłą pieprzonego tornado! Potężne brzmienie, masywne i cholerna intensywność ich muzyki jest zgubnie zabójcza. Najwyższe obroty przeplatające się ze zwolnieniami oraz średnimi tempami, istna choroba! I tak przez całe 33 minuty trwania albumu. Tak jak często w tej stylistyce spotykam się ze zwyczajnymi wyścigami w technice riffów, z napieprzaniem dla po prostu napieprzania – tak w muzyce ABHORRENT DEFORMATION jest ta przewodnia iskierka zamysłu. Tu wszystko klei się w jakąś groteskową całość. To niczym plan szaleńca, ale dogłębnie przemyślany i skrupulatnie wyegzekwowany. Nie znaczy to, że album jest pozbawiony pasji, o nie!!! Tu aż kipi potwornością, sadystyczną uciechą z grania takich dźwięków, która według mnie jest niemożliwa do udawania. Riffy gitar są wyśmienite, a w nich zawarte jest wszystko co maniak takiego grania kocha: technika, szybkość, intensywność, rytmiczne wolne partie. Wchodzi to niesamowicie płynnie, niszczy i poniewiera. Sporą zaletą są odkrywane przy kolejnych odsłuchach smaczki, bo tu naprawdę się sporo dzieje. To co wyprawia tutaj garowy to obłęd, szaleństwo i maniactwo. Typ się dwoi i troi chyba za swoim zestawem pekusyjnym, a gęstość jego gry naprawdę jest niesamowita. Bardzo wyraźnie słyszalny bas, ale nie jest wysunięty na przody – dobrze umiejscowiony pośród ściany gitar. I te maniakalne growle Marka… FUKK!
ABHORRENT DEFORMATION debiutem zabija! Minęło kilka lat od jego wydania, a nadal słucha się „Entity of Malevolence” wybornie! Intensywny wpierdol, totalnie chora atmosfera. Szkoda, że drugi album to już inna bajka.
(English version)
Not only a musty basement is alive. And since there’s a lot of Death Metal from Brutal genre on the shelves, it’s time to describe one of them. Why did it fall on the debut? Well, for a simple reason – I simply can’t listen to the second album. There are too many incorporated elements of core style and Mark De Grucha’s vocals are simply weak. More shouted than embedded in growls and unfortunately I don’t like it. The successor to „Entity of Malevolence” also lost a lot of weight in its sound in favor of a sterile, almost crystal clear sound. I’m sure there are fans of this kind of music and the band has the right to create whatever they want. I just don’t like it. Okay, because this wasn’t supposed to be about the new album, but the debut. Here are a few words about this killer album.
After an eighteen second intro being an integral part of 'Crown of Worms’ the guys hit with the force of a fucking tornado! Powerful sounding, massive and the damn intensity of their music is disastrously deadly. Top speeds interspersed with slow and medium tempos, a real sickness! And so for the whole 33 minutes of the album. As often in this style I come across ordinary races in riff technique, with fucking for just fucking sake – so in ABHORRENT DEFORMATION’s music there is this guiding spark of idea. Here everything sticks together in some grotesque whole. It’s like a madman’s plan, but thoroughly thought over and meticulously enforced. This does not mean that the album is devoid of passion, oh no!!! It boils with monstrosity, sadistic pleasure of playing such sounds, which in my opinion is impossible to fake. Guitar riffs are excellent and they contain everything that a maniac loves: technique, speed, intensity, rhythmic slow parts. It goes incredibly smoothly, destroys and carries away. A big advantage are the flavors discovered with subsequent listening, because there is really a lot going on here. What Garowy is doing here is madness, insanity and mania. He must be working hard behind his drum kit and the density of his playing is really amazing. The bass is very clearly audible, but it’s not pushed to the front – it’s well placed among the wall of guitars. And those maniacal growls from Mark…. FUKK!
ABHORRENT DEFORMATION kills with its debut! It’s been a few years since its release and „Entity of Malevolence” is still a great listen! Intense pounding, totally sick atmosphere. Too bad the second album is a different story.
Tracklist:
1.Crown of Worms
2.Manifested Filth
3.Skeleton Carver
4.Buried Beneath Human Remains
5.Stench of the Decomposed
6.Boundless Suffering
7.Entity of Malevolence
8.Enshrined in Putrid Decay
9.Baptized in Embalming Fluid
10.Casket Maker
Band:
https://abhorrentdeformity.bandcamp.com/
https://www.facebook.com/abhorrentdeformity
Label:
http://www.comatosemusic.com/
https://www.facebook.com/Comatosemusiclabel
https://comatosemusic.bandcamp.com/
Autor: W.